
Autor: bonczek/hydroforgroup/° , Aktualizacja: 2005-11-13 18:32:52 Autor: bonczek/hydroforgroup/° , Aktualizacja: 2005-11-13 18:32:52
„100 metrowa Iglica będzie w nocy oświetlona. Na wysokości 96 metrów umieszczono 8 luster poruszanych motorkiem elektrycznym. Na owe lustra będą kierowane światła dwunastu reflektorów rozstawionych wokół terenów WZP. Dzięki wirującym lustrom 96 snopów wielobarwnych promieni oświetli Iglicę, tworząc rodzaj „parasola świetlnego”. Będzie to niezwykle efektowna codzienna iluminacja WZO. Ponad miastem wzniesie się niby płomienista pochodnia 96 snopów świetlnych”.
Tak właśnie o Iglicy pisały wrocławskie gazety na początku lipca 1948 roku. Po postawieniu Iglicy przed Halą Ludową nigdy nie było dane owym lustrom snopami rozbłysnąć. Burza jaka przeszła tuż po postawieniu Iglicy okaleczyła lustra i uczyniła je bezużytecznymi i zagrażającymi życiu przechodniów i zwiedzających na dole. Tarcza luster została nienaturalnie wygięta a część ze zwierciadeł spadła z hukiem na ziemię. Sam czubek Iglicy został także uszkodzony i wygięty.
Na początku władze miejskie postanowiły naprawić zniszczone burzą urządzenie ale chęci przerosły możliwości i z czasem postanowiono zdjąć pozostałe na szczycie lustra.
Koncepcji było wiele. Pierwsza i najprostsza miała na calu wykorzystanie drabin strażackich, których de facto miasto wtedy nie posiadało. Zwrócono się zatem do wojska z prośbą o balon wraz z obsługą, który miał zaradzić powstałej sytuacji. Wojsko po przeanalizowaniu sytuacji odmówiło motywując to zagrożeniem jakie operacja z użyciem balonu morze stworzyć przy niesprzyjającej pogodzie. Pojawił się pomysł położenia Iglicy na podobnej zasadzie jak ją postawiono. Także i tu miasto niestety nie posiadało odpowiednich do tego środków Iglica ze skrzywionym czubkiem stała tak sierpnia kiedy to w prasie wrocławskiej pojawił się artykuł, że sam twórca profesor Hempel zainteresował się sprawą i rozpoczął badania mogące pomóc w likwidacji zaistniałego problemu. W kwestii Iglicy nastąpiła cisza. Zwiedzający WZO starali się nie zauważać okaleczonego czubka, który zamiast bawić i cieszyć tak naprawdę szpecił całe dzieło i zagrażał zwiedzającym. 17 września ktoś wpadł na pomysł by do likwidacji pozostałych zwierciadeł i żarówek /już dawno przepalonych/ użyć strzelców wyborowych. Ta koncepcja nie przeszła ze względu na obawy, iż uszkodzeniom mogą ulec światła ostrzegające latające nad Wrocławiem samoloty bowiem Iglica nie była jeszcze naniesiona na mapy wojskowe.
Odpowiedz na problem związany z lustrami przyszła sama do dyrekcji WZO. Pojawiły się odgłosy, że zgłosili się chętni, którzy podjęli się wejścia na Iglicę i ręcznego usunięcia pozostałych na szczycie szkieł. Nikt tego nie brał na poważnie świadom faktu, wierzchołek Iglicy ma średnicę zaledwie 4 cm! I człowiek nie da rady się tam utrzymać. Upór dwóch studentów, autorów tego pomysłu Wojciecha Niedziałka (student socjologii UJ) i Zbigniewa Jaworskiego (student medycyny UJ) członków Klubu Wysokogórskiego doprowadził do tego, iż koncepcja tą zainteresował się osobiście profesor Hempel, który twierdząco odpowiedział, że szczyt w najcieńszym miejscu wytrzyma obciążenie statyczne boczne w wysokości 88 kg, a więc tyle ile waży taternik z osprzętem.
Po tej wypowiedzi droga przed wspinaczami była otwarta. Dzięki warsztatom WZO zmodernizowali swój sprzęt (w skład wyposażenia wchodziły liny wspinaczkowe, pętle podciągowe, szelki na piersi, 19 klamer, 11 karabinków sprężynowych do asekuracji, hełmy, okulary, plecaki i narzędzia do zdjęcia luster) i dokonali kilku prób u podnóża Iglicy celem doboru sposobu wspinania się. Była to nowa w Polsce technika podciągowa stosowana do pokonywania pionowych ścian za pomocą lin i pętli.
Jako rzecz istotną należy podać, że naprawa miała być dokonana bezinteresownie a jedyne profity po za sławą jakie mieli młodzi studenci otrzymać to zwrot kosztów przejazdu i utrzymania we Wrocławiu na czas akcji.
Po wszystkich przygotowaniach i ustaleniach ostatnią barierą była pogoda. Październik 1948 roku był zimny i wietrzny. Temperatury nocą spadały do -7 stopni. Dopiero 12 października na tyle się ociepliło, że zapadła decyzja – teraz!
Wszystko leżało przygotowane pod Iglicą a od świtu na terenach wokół Hali Ludowej zaczęły zbierać się tłumy. Milicja Obywatelska musiała interweniować odsuwając bardziej ciekawskich spod Iglicy nieco dalej. Przyjechali dziennikarze kronik filmowych z Polski i Bułgarii.
Wszyscy spodziewają się najgorszego. Okazuje się jednak po włączeniu reflektora, że chodzi tylko o termos z ciepłą herbatą. Obaj studenci siedzą i odpoczywają posilając się. W wolnej chwili machają do wszystkich na dole wzbudzając salwy oklasków i pozdrowień.
Ruszają dalej. Po 10 godzinie wspinaczki już są ponad połową wysokości Iglicy. Zmęczenie i ból oraz wyczerpanie daje znać o sobie. Temperatura zaczyna spadać i wiatr kołysze Iglicą.
Iglica jest widoczna z kilku kilometrów w snopie światła. Po 22.00 do góry wędruje paczka żywnościowa dla taterników. W jej skład wchodzą bułki z szynką, woda z sokiem w termosach i koramina. Do końca zostało tylko 13 metrów. I te ostatnie 13 metrów było najcięższe. Czas, wysokość i zmęczenie robią swoje. Do góry szybko wędrują nowe ciepłe wiatrówki, rękawice, i kominiarki. Jest 3 nad ranem. Postanawiają odpocząć. Część widowni wraca do domów. Zostają przyjaciele i ci najbardziej wytrwali. O 6 rano taternicy proszą o wyłączenie reflektorów ze względu na zmęczenie oczu i jedzą ostatnie śniadanie przed końcowym atakiem na ostatni segment Iglicy. O 9.30 brakuje jeszcze 8 metrów do szczytu. Pół godziny odpoczynku i nagły szybki atak na szczyt Iglicy. O 11.45 krzyk zgromadzonych na dole ludzi słychać aż na Placu Grunwaldzkim. Dotarli! Na szczyt szli dobę. Niedziałek obraca pozostałe lustra i zrzuca je na ziemię. Zrzuca także zniszczony przez wichurę czubek iglicznego masztu. Na dole słychać wrzawę oklasków i okrzyki. Demontaż na kołyszącej się Iglicy trwał aż 7 godzin. Tuż przed 18.00 wszystko jest gotowe. Szybko opuszczają się na dół i natychmiast ze zmęczenia kładą się na płycie betonowej pod Iglicą by dać mięśniom i kręgosłupowi odpocząć. Potem gorąca herbata i gratulacje………..
bonczek/hydroforgroup/2005 na podstawie artykułu z Kalendarza Wrocławskiego 1963 autorstwa Ryszarda Skały.
Wpis archiwalny z 2012 roku, f: Autorstwa Taxiarchos228 – Praca własna, FAL, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=32586634